75 lat temu wyzwolony został niemiecki kompleks obozów KL Mauthausen-Gusen

75 lat temu wyzwolony został niemiecki kompleks obozów KL Mauthausen-Gusen

Aktulności

75 lat temu, 5 maja 1945 r., wojska amerykańskie wyzwoliły niemiecki obóz koncentracyjny Mauthausen-Gusen – miejsce zagłady m.in. ok. 30 tys. Polaków. Kompleks na terenie Austrii był jednym z najstraszniejszych elementów niemieckiej machiny śmierci.

„Mój blokowy w Dachau powiedział, żebyśmy pamiętali, że jedziemy do najcięższego obozu, gdzie naprawdę potrzeba będzie dużego wysiłku, żeby przetrwać. Ale też zacytował nam Szekspira, byśmy wierzyli, że nie ma takiej nocy, po której nie zaświeciłoby słońce. Nam też zaświeci…” – wspominał Stanisław Dobosiewicz. W podobozie Gusen I, należącym do kompleksu obozów, jako numer 166 przetrwał niemal pięć lat – od końca maja 1940 r. do dnia wyzwolenia. Podobnie jak wielu innych więźniów obozów koncentracyjnych wiedział, że trafia do miejsca będącego symbolem bestialstwa niemieckiego totalitaryzmu. Niektórzy określali ten obóz jako „mordhausen”.

Kompleks Mauthausen należał do grupy tzw. starych obozów koncentracyjnych, powstałych jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Został założony w sierpniu 1938 r., pół roku po aneksji Austrii przez III Rzeszę. Miejsce pod przyszły obóz dowództwo SS wybrało niemal natychmiast po wkroczeniu wojsk niemieckich. W Mauthausen wydobywano wysokiej jakości granit. SS utworzyło wyspecjalizowane przedsiębiorstwo, którego celem było wykorzystywanie niewolniczej pracy więźniów do budowy monumentalnych obiektów metropolii Rzeszy – Berlina i Norymbergii. Drugim celem funkcjonowania było wyniszczanie potencjalnych przeciwników reżimu. Początkowo byli to głównie socjaliści, socjaldemokraci i komuniści do niedawna działający w Austrii. Już w grudniu 1939 r. podjęto decyzję o wybudowaniu filii obozu w odległym o 4 km Gusen. Na początku 1940 r. w kompleksie Mauthausen-Gusen pracowało już ponad 3 tys. więźniów. Po przybyciu do Gusen I pierwszych transportów Polaków esesmani określali ten obóz jako: „Vernichtungslager für die polnische Intelligenz” – obóz zagłady dla polskiej inteligencji.

W przeciwieństwie do późniejszych obozów zagłady w Mauthausen-Gusen głównym narzędziem zadawania śmierci była wyniszczająca praca. Praca w kamieniołomach zaczynała się o świcie i trwała do zachodu słońca, z reguły około dziesięciu godzin. W środku dnia zarządzano półgodzinną przerwę na obiad. Więźniów przeznaczonych do jak najszybszego uśmiercenia kierowano do wnoszenia głazów z kamieniołomu Wiener Graben po stromych, liczących 186 stopni schodach, nazywanych „schodami śmierci”. W późniejszym okresie funkcjonowania obozu schody służyły do wstępnej selekcji nowoprzybyłych więźniów. Ci, którzy nie byli zdolni do wniesienia ciężkich kamieni po schodach, byli spychani w przepaść. Przeprowadzający selekcję esesmani nazywali ich „spadochroniarzami”.

We wspomnieniach więźniów chwila przybycia zapisała się jako najgorsza podczas całego pobytu w „kacecie”. „To był najcięższy moment, bo człowiek trafiał do innego świata. To było życie, które nie mogło pomieścić się w głowie! Coś okropnego, żeby tak człowieka traktować. Nikt by sobie tego nie wyobraził. Dochodziły słuchy, że w obozach mordują, ale przekonać się o tym na własnej skórze, to co innego” – opisywał Jerzy Rosołowski, który został więźniem Mauthausen-Gusen w 1944 r. Istotnym etapem „przyjęcia do obozu” było odarcie więźniów z godności. Odbierano im ubrania i wszystkie rzeczy osobiste, golono głowy, dezynfekowano ich i wydawano pasiasty drelich lub stare mundury wojskowe. „Nie orientowaliśmy się w tym wszystkim. Popędzali nas kijami, żeby szybko rozbierać się do naga, wyrzuciliśmy wszystkie nasze rzeczy. Byliśmy pędzeni jak stado oszalałych ze strachu zwierząt, to w tę, to w tamtą stronę” – wspominał jeden z więźniów przybyłych do obozu w 1943 r. Krzyk esesmanów i przemoc towarzyszyły więźniom w czasie całego koszmaru pobytu. „Jeżeli nie dostało się kijem, to był szczęśliwy dzień. Każda czynność – czy noszenie kamieni, czy zbiórka, czy tworzenie grup obozowych – to był jeden wrzask, jedno bicie, mordowanie” – relacjonował Leon Ceglarz, który do Gusen I trafił w 1940 r.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments